Aż trudno mi uwierzyć, że życie może tak się zmienić, że ja mogę się zmienić. I ze zdołowanego rozpaczającego człowieczka, nastąpiło to co teraz. I tak naprawdę warunki w moim życiu niewiele się zmieniły. Te zewnętrzne..Ale coś wewnątrz mnie- owszem. Może to oznaka starzenia się, bo te objawy, jak ja to nazywam ‘choroby młodości’- czyli melancholia, rozpacz, beznadzieja- mijają.. Oswoiłam się z myślą że żyję, i że to nie kara. I że jeśli żyję- to chcę to robić jak najlepiej.
Oczywiście wciąż bywają chwile smutku. Ale one są bardzo pożądane- móc czuć i przebywać w różnych stanach emocjonalnych. Zauważyłam też potrzebę przebywania z ludźmi. I nauki, od tych właśnie ludzie. Nie osądzać nikogo po pozorach- po prostu z otwartym umysłem poznawać wszystko dookoła. Tak tak, odkryłam to, i aż mnie rozpiera energia.
W święta oglądałam dokument BBC o Wszechświecie, jego początkach, rozmiarach (ojej, tego ludzki umysł nie ogarnia) i ewolucji. I zdałam sobie sprawę, jak mały człowiek jest, i że prawdopodobnie nie znaczy zbyt wiele w tym wszystkim. Jest cząstkową energią- nieodłącznym elementem Wszechświata, to już coś- to fakt. Pomyślałam, że te codzienne problemy to nic wielkiego. Wszystko zależy od naszej postawy wobec nich. Jeżeli przyjmiemy rzeczy takimi, jakie są- to wszystko zrobi się proste.
Nowy rok- nowe szanse. Będę żyć. Radośnie i w pełni. Będę się uczyć. Nie będę utożsamiać wiedzy i nauki z Uniwersytetami. Każda chwila, reakcja, postawa, spacer, powiew powietrza- wszystko niech mi będzie nauczycielem.
Wszystkiego najlepszego dla wszystkich.
piątek, 1 stycznia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz