sobota, 16 stycznia 2010

take me home, I wanna be alone

Myślę ostatnio sporo o przyszłości. Może zupełnie niepotrzebnie, bo w końcu- PRZYSZŁOŚC nie istnieje w moim odczuciu. Jest tylko teraz. Ale myślę. Czym będę się zajmować. W jaki sposób będę zarabiać pieniądze, czy wystarczy na moje życie, czy zapewnię sobie rozrywkę, czy tylko opłacę rachunki i kupię żarcie. Nie wiem co mogłabym robić. Nie wiem co chciałabym robić. Nie myślę nawet o takich sprawach jak rodzina. Heh
Mam tylko nadzieję, że umrę młodo..

Niedługo wyjeżdżam. Nie wiem jeszcze nawet gdzie. Skończę studia, wyniosę się z mojego lokum. Bezpiecznego i ciepłego azylu, gdzie mogę się skryć. Nie wiem co będzie dalej. Wiem tylko, że mam spakować wszystko co potrzebne w torbę, zmieścić 20kg mojego dobytku. W drogę. Nowi ludzie, nowe otoczenie, konie. Stres, myśli. Ale i mam nadzieję- coś pozytywnego.
I tak nie wiem po co to wszystko.



Liczniki na stonę

niedziela, 10 stycznia 2010

bez tytułu

Zima pełną gębą..Cała Europa pod śniegiem, nawet w Prowansji u mojej koleżanki biało, egzaminy odwołali, no bo tragedia się stała;) Śnieg!!!
Właściwie mam ochotę wyjść na zewnątrz, ubrać się ciepło o zaszaleć na śniegu, jak za starych czasów. Ale jutro już pierwszy egzamin, prace, projekty..Tak, może za miesiąc to się skończy.
Włochy też nie wypaliły. Byłam zawiedziona. Ale nie pochłania to moich myśli. Nie to miejsce, to inne. Cóż za problem..Wystarczająco miejsca na świecie.
Teraz w grę wchodzi ośrodek w Portugalii na południu, blisko Lizbony. Czuję sentyment do tego kraju..Rok temu spędziłam tam 5 miesięcy. Solidnie naładowało to moje akumulatory życiowe. Ciągnie mnie tam bardzo.
Druga opcja to Walia, też piękne miejsce, choć z pewnością nie takie słoneczne i ciepłe.. i nie takie zrelaksowane.. Ciężka praca.. Ale i ciężka praca przynosi efekty (choć to nie reguła). W Walii jest profesjonalna szkoła jeździecka, nauczyłabym się wszystkiego idealnie..
Nie wiem nie wiem
Jak zwykle. Chyba po prostu muszę wybrać, nie filozofując nad konsekwencjami.. To ma być moje pół roku..W razie co zawsze mogę wrócić na uczelnię.
Myślę o dokonaniu wyboru i widzę od razu całe przyszłe życie.. A co będzie na starość? Będę pracować wokół koni? A jak będę stara i zchorowana? A jak się połamę..? Nie lepiej ciepła posada 8˟5? Ale jak to? Będę wtedy tradycyjnym szarym człowieczkiem, który tylko zarabia a wieczorem chce tylk spać.. Nie chcę tak..Może to jest szansa. Teraz, kiedy mam odwagę, kiedy jestem młoda? Boję się podjąć decyzji, boję się rozczarowania i zawodu. Boję się sama siebie, kiedy będę pluć sobie w twarz..
Nie, tak nie może być..
Wybiorę.


Liczniki na stonę

wtorek, 5 stycznia 2010



Dzień jak co dzień. Kolejny. Rutynowy, szary, zimowy. Cieszę się, bo mam plany na przyszłość. Ale teraźniejszością, która ponoć jest wszystkim- nie umiem żyć. Wiecznie wybiegam myślą naprzód. Staram się to zmienić. Może jednak nie warto się ‘starać’, po prostu zrobić to… Plany? Wyjazd do Włoch; konie, słońce, praca. Mam nadzieję, że to się uda. Już planuję jakim środkiem transportu się tam dostać, i mimo promocji tanich linii lotniczych- chyba wybiorę się autobusem, bo jest bezpośrednio z mojego miasta do miasta przeznaczenia. I nie będzie tułaczki z bagażami i wydatków extra na podróże z i na lotnisko. Poza tym muszę dać radę z bagażem, nie mam ochoty tracić zbyt dużo sił na jego dźwiganie.
Więc autobus- doba mnie nie zbawi, a wręcz to jest coś pozytywnego. Lubię jeździć w ten sposób.
Cieszę się. Ti i teraz. Chociaż tyle;)
Liczniki na stonę

niedziela, 3 stycznia 2010

run away

Ucieczka?
Czy to wszystko (co dzieje się w moim życiu) to tylko inne sposoby ucieczki?
Zaburzenia odżywiania to ucieczka od niechcianych uczuć/emocji/ Możliwe. TO pomaga nic nie czuć przez jakiś czas..Potem robisz się odrętwiały(a), nic nie jest istotne. W końcu masz już cel, nad którym możesz snuć plany/ marzenia cały czas. Myślisz, jesz/ nie jesz/ wymiotujesz/ myślisz tylko o tym. Ile zjem, co, o której, ile kalorii/ białak, tłuszczu, węglowodanów/ której witaminy mi zabraknie. Nad łózkiem szafka z asparginem- wyrównuj poziom potasu po ‘epizodzie’, bo się źle skończy. Raz było źle. Tylko raz, przez całe 8 lat poważnie się przestraszyłam. Serce bolało mnie non stop przez tydzień. W nocy też. Bałam się. Może nie śmierci, ale tego bólu. Bólu którego oczekiwałam, bólu który miał się pogorszyć.
Tak, to może jest ucieczka. Straciłam kontakt z samą sobą..Straciłam szacunek do siebie, do ciała. Nie umiem czytać już jego sygnałów..Ale wmawiam sobie, że akceptuję to jak ciało owe wygląda..Nie wiem już gdzie leży prawda. Czy wmawianie sobie rzeczy sprawia, że one urzeczywistniają się? Wmawiam też sobie, że wszystko jest dobrze. Że jakoś to leci, nie jest źle. Mam plany, nic mnie nie trzyma tu, gdzie jestem. W końcu nie posiadam żadnych więzi z ludźmi. Z nikim. Nie jestem związana. Tak, wmawiam sobie, że to tylko dla mojej korzyści. Coś tracę- to fakt, ale życie to sztuka wyborów. A może to nie ja wybrałam, może to wszyscy, których znam odwrócili się ode mnie?
A towarzystwo, do którego ostatnio na siłę lgnę- to też forma ucieczki. Spotkać się, rozmwaiać, pić, krzyczeć, śpiewać. NIE MYŚLEC.
Ale najgorze jest to, że nie wiem czego się tak boję. Co strasznego siedzi TAM, wewnątrz?
Co może być gorszego, od tego co robię sama sobie?

Liczniki na stonę

piątek, 1 stycznia 2010

Nowy Rok zaczął się radośnie!

Aż trudno mi uwierzyć, że życie może tak się zmienić, że ja mogę się zmienić. I ze zdołowanego rozpaczającego człowieczka, nastąpiło to co teraz. I tak naprawdę warunki w moim życiu niewiele się zmieniły. Te zewnętrzne..Ale coś wewnątrz mnie- owszem. Może to oznaka starzenia się, bo te objawy, jak ja to nazywam ‘choroby młodości’- czyli melancholia, rozpacz, beznadzieja- mijają.. Oswoiłam się z myślą że żyję, i że to nie kara. I że jeśli żyję- to chcę to robić jak najlepiej.
Oczywiście wciąż bywają chwile smutku. Ale one są bardzo pożądane- móc czuć i przebywać w różnych stanach emocjonalnych. Zauważyłam też potrzebę przebywania z ludźmi. I nauki, od tych właśnie ludzie. Nie osądzać nikogo po pozorach- po prostu z otwartym umysłem poznawać wszystko dookoła. Tak tak, odkryłam to, i aż mnie rozpiera energia.
W święta oglądałam dokument BBC o Wszechświecie, jego początkach, rozmiarach (ojej, tego ludzki umysł nie ogarnia) i ewolucji. I zdałam sobie sprawę, jak mały człowiek jest, i że prawdopodobnie nie znaczy zbyt wiele w tym wszystkim. Jest cząstkową energią- nieodłącznym elementem Wszechświata, to już coś- to fakt. Pomyślałam, że te codzienne problemy to nic wielkiego. Wszystko zależy od naszej postawy wobec nich. Jeżeli przyjmiemy rzeczy takimi, jakie są- to wszystko zrobi się proste.
Nowy rok- nowe szanse. Będę żyć. Radośnie i w pełni. Będę się uczyć. Nie będę utożsamiać wiedzy i nauki z Uniwersytetami. Każda chwila, reakcja, postawa, spacer, powiew powietrza- wszystko niech mi będzie nauczycielem.
Wszystkiego najlepszego dla wszystkich.