środa, 31 marca 2010

poniedziałek, 29 marca 2010

Niedziela to mój dzień wolny.. Wtedy nie robię za wiele, staram się odpocząć os pracy fizycznej, choć z drugiej strony otaczają mnie tu piękne widoki- góry, niedaleko Morze Irlandzkie..Mogłabym cos porobić, a wieczory po pracy nie wchodzą w rachubę póki co, bo nie jestem w stanie.
Dziś zaczynają się zajęcia na studiach II stopnia, na które jestem przyjęta. Koleżanka ma się spytać w akademiku co i jak-jeśli znajdzie się dla mnie wolne miejsce, to chyba wracam. Boję się tej decyzji. Na razie nie myślę zbytnio nad tym, staram się nie zamartiwać, zawsze los mi jakoś pomoże z decyzją. Choćby ten akademik. Bez niego nie wrócę, nie mam gdzie się podziać, a na mieszkanie mnie nie stać. Mam 3 dni zajęć w tyg, mogłabym gdzieś znaleźć pracę i zacząć ‘dorosłe’ życie. Jednak w moim przypadku siedzenie samej w akademiku to nic więcej jak napady bulimiczne niestety. Tutaj praca mnie trzyma w pionie, jednak czy takiego chcę życia> Pracuję by zapomnieć hehe.
Eeeeeeeeeeehhh, dajcie mi tu jakąś wróżkę. JA NIGDY NIE WIEM! NIC




Liczniki na stonę

niedziela, 28 marca 2010

Życie na emigracji jest gorsze niż więzienie, takie stwierdzenie padło w ‘Rodzinie Soprano’, którą zaczęłam oglądać w tym roku. Nie przesadzałabym w ten sposób, ale jedno jest pewne- początki na pewno są trudne. Bo to coś więcej niż nowa praca, nowe miejsce zamieszkania.. Bo zmienia się wszystko.. I nawet doceniam Polskę za granicą, kiedy ktoś mnie pyta o mój kraj, myślę i mówię o NIEJ pozytywnie.. To chyba dobre dla mnie samej.
Praca na farmie nudna i ciężka; do tego trudności w kontaktach z klientami, z powodu mojego angielskiego. Dziś 6-ty dzień pracy i czuję zmęczenie, od dwóch dni mam zakwasy na palcach nawet(!). Właściwie to doceniam i to, bo wiem że praca fizyczna jest dobra. Znikają chore myśli o jedzeniu. Po prostu jem. Wiem że muszę, wiem że nic się nie stanie.. Ale przez ciągłę zmęczenie nie ma czasu na inne czynności- takie wokół własnej osoby. Może to i dobrze czasami, jednak tęsknię za wolnym czasem, przez ostatnie miesiące miałam go w zdecydowanym nadmiarze.
Rozglądam się za zmianą miejsca (choć nie wiem czy to cokoliwek zmieni). Jestem w kontakcie z rodziną francuską potrzebującą au pair do 10-letnich bliźniąt. 400-500euro na miesiąc plus ewentualnie więcej za pomaganie w domu, co zdecydowanie mogę robić!. Dużo wolnego czasu, życie na koszt rodziny. Do tego kurs językowy. Nie wiem wszak jak dam radę sobie z dziećmi, ale chodzi przeważnie o pomoc w pracach domowych lub też zawieźć- przywieźć. No i, co trzeba przyznać- zaoszczędzę dużo więcej niż pracując po 9h tutaj za 100 funtów tygodniowo, gdzie dodatkowo sama się żywię. Spodziewałam się, że praca przy koniach będzie ciężka i że może da mi nową lekcję. Że może zdobędę jakieś profesjonalne kwalifikacje. Ale chyba to nie jest to, czym chcę się zajmować.
Ogólnie jestem lekko zmieszana co dalej.. Mam przeczucie że powinnam sobie dać szansę i zostać tutaj dłużej. Ale z drugiej strony czuję się tu uwięziona i strasznie monotonne to wszystko.. Chociaż widoki za oknem piękne, świerze powietrze, wyćwiczenie formy..to wszystko dobre..Ale….


Liczniki na stonę

piątek, 26 marca 2010